Wiele porad po prostu nie mają racji bytu w polskiej rzeczywistości, oto kilka z nich.
1. Wielkie domy - amerykańskie organizatorki mają twardy orzech do zgryzienia- organizowanie tylu pokoi: kuchnia, jadalnia, spiżarnia, bawialnia, salon, pokój z mediami, garderoba, łazienki, sypialnia, pralnia, garaż, biuro domowe, pokój do rękodzieła, pokój dziecięcy... lista nie ma końca.
W Polsce to wszystko, trzeba zmieścić na 40-60 maksymalnie 120 metrach, bo tyle mają mieszkania. Jeśli ktoś ma dom to pewnie jest szczęściarzem i ma dodatkowo jedno pomieszczenie. Takie jak moja pralnio-spiżarnio-garderoba :)
http://www.designingyourperfecthouse.com
2. Wielkie zapasy- W wielkich amerykańskich domach, wszystko ma swoje miejsce. Szuflada na waciki w łazience, czy szuflada na serwetki w kuchni. Czy ktoś z Was ma aż tyle serwetek? W Polsce nie robimy takich dużych zapasów wszystkiego. Dlatego w szafkach i szufladach robi nam się misz-masz.
http://rerootedsharlyn.blogspot.com
3. Wielkie domy- wielkie pomieszczenia. W Stanach nie tylko domy mają więcej pomieszczeń, te pomieszczenia same w sobie są ogromne. Dlatego Amerykanki są w stanie zorganizować sobie- osobną część kuchni do pieczenia ciast albo przed świętami osobny punkt pakowania prezentów. Potem tam układają sobie ślicznie wstążeczki, papier, torby i całymi dniami pakują. Mogą też w swoich wielkich garderobach poukładać całe stroje w zestawy, łącznie z butami i torebkami, a nie upychać w maleńkiej szafie wszystko od bikini, po buty narciarskie.
http://gratzindustries.blogspot.com
4. Planowanie jednokierunkowe. Na pewno spotkaliście się z plannerami - np. segregator rodziny, albo plan sprzątania, albo planner blogerki... niestety daje nam to przynajmniej kilka segregatorów/notesów na jednego człowieka- czyli np. Ciebie. Co jeśli ktoś ma rodzine- której zajęcia musi "ogarnąć" dom który trzeba posprzątać, obiady do ugotowania, rachunki do zapłacenia, do tego jeszcze pracuje i co gorsza może ma jakieś hobby np. prowadzi bloga, albo zajmuje się jakimś rękodziełem. Polki jakoś potrafią zmieścić się w jednym kalendarzu :D
Miłego dnia kochane!
Zapraszam również na moje pozostałe blogi
Justyna
Witam!
OdpowiedzUsuńCo do pierwszych 3 punktów, to rzeczywiście nie ma porównania między naszymi powierzchniami a powierzchniami domów amerykańskich. Aczkolwiek nic nie stoi na przeszkodzie, by inspirować się ich pomysłami na organizację i adaptować je do naszych warunków.
Jestem właśnie na etapie odgruzowywania i przeorganizowywania mieszkania i strony z amerykańskimi rozwiązaniami są mega kopalnią inspiracji. Może i większości z nich wprost nie skopiuję do swoich "metraży", ale gros z nich po pewnych modyfikacjach jest do zrobienia.
Jeśli zaś chodzi o planery, to jestem ich wielką fanką. To naprawdę pomaga w organizowaniu życia rodzinnego. Tylko trzeba sobie koniecznie postawić pytanie - czy idę bezkrytycznie wzorem "amerykańskich mamusiek" i robię 10 segregatorów do każdej czynności, czy raczej na spokojnie wybieram tylko to, co jest mi naprawdę niezbędne i robię z tego jeden segregator czy notes. Chciałabym móc zmieścić się w zwykłym kalendarzu, ale jeszcze nie znalazłam idealnego, więc robię go sobie sama.
Pozdrawiam ciepło i zapraszam do siebie
Dziękuję, za Twój komentarz, oczywiście również planuje swój czas i nie wyobrażam sobie dnia bez listy do zrobienia. Ja również poszukuję kalendarza idealnego :)
OdpowiedzUsuńOczywiście z wielu pomysłów Amerykanek można czerpać garściami, ale zwykle trzeba je przekuć na nasze nadwiślańskie realia :)
pozdrowienia Justyna